Dedykacja

Dedykuję tę książkę całemu oddziałowi nr 5: wszystkim dzieciom, lekarzom, pielęgniarkom, kucharkom, dietetyczkom, Pani ordynator, przedszkolankom, nauczycielkom i Cioci Małgosi.

Do dzieci

Życzę Wam szybkiego powrotu do zdrowia i żebyście, tak jak ja, zapamiętali ze szpitala same dobre chwile. Wszystkim dzieciakom, którym wypadły włosy powiem - nie martwcie się! Moje włosy mają już ponad 40 cm długości, a nie tak dawno byłam łysa ;) Buziaki :*

Do rodziców

Wiem, że to trudne patrzeć jak dzieci chorują i nawet jeśli Wam powiem, żebyście się nie martwili to i tak będziecie to robić, więc nie będę Wam tego mówić. Po prostu trzeba mieć nadzieję i w nią wierzyć, a dzieci wspierać i dodawać im otuchy :)

Zuza :*

Zuzia Halicka
Jak przetrwać w szpitalu?

Witajcie! Jestem Zuza mam 12 lat i przeszłam białaczkę limfoblastyczną. Opowiem Wam jak poradzić sobie w szpitalu. Więc zaczynajmy!

Kiedy zachorowałam miałam 6 lat. Strasznie się bałam gdy pierwszy raz weszłam do szpitala na ul. Szpitalnej. Nie widziałam nigdy tylu lekarzy (a pewnie, jak prawie każde dziecko, bałam się białych fartuchów - więc bałam się podwójnie). Mama trzymała mnie za rękę – dzięki temu było mi trochę raźniej. Szliśmy przez korytarz do windy. Wjechaliśmy na drugie piętro, na oddział nr 5. Pani Pielęgniarka wcisnęła jakiś kod i drzwi się otworzyły. Poczułam strasznie dziwny zapach i zobaczyłam dużo sal szpitalnych nr 1, 2, 3, 4, 5… Weszłam do gabinetu zabiegowego. Pani założyła mi wenflon (trochę bolało) i podłączyła mi kroplówkę. Pani Pielęgniarka wydała mi się miła. Była uśmiechnięta, miała blond włosy i ładne oczy.

- Cześć jestem pielęgniarka Bożenka. A ty? Jak masz na imię? - zapytała.
- Zuzia - odpowiedziałam cichutko.
- Dobrze, zaprowadzę was teraz do twojej Sali.

Poszliśmy za nią. Weszliśmy do Sali nr 3. Leżała tam trójka dzieci, a obok nich siedzieli rodzice. Zobaczyłam dużą szybę, która wychodziła na korytarz. Pod nią stało łóżko dla mnie. Pielęgniarka zostawiła nas a ja usiadłam na łóżku.

- Mamo zostaniesz tu ze mną? - spytałam.
- Oczywiście kochanie – odpowiedziała mama.

Strasznie się bałam, ale widziałam, że mama bardziej. Starała się tego nie okazywać, ale ja i tak to widziałam. Rozejrzałam się po Sali i zobaczyłam dziewczynkę w moim wieku, która miała długie blond włosy.
Zapytałam:

- Cześć jak masz na imię?
- Wiktoria. A ty?
- Jestem Zuzia - odpowiedziałam i uśmiechnęłyśmy się do siebie.

Moja mama zaprzyjaźniła się z mamą Wiki, a ja z Nią. Okazało się, że mamy tę samą chorobę. Minęło trochę czasu miałam różne zastrzyki, nakłucia, pobierania krwi i inne takie. Nawet założyli mi port (takie małe pudełeczko w piersi, wkłuwają tam igłę i pobierają krew) - to dużo leprze niż wenflon bo igłę zmieniają po 2 tygodniach a wenflon po 2 dniach i bardziej boli. Wiki też założyli. Wszystko robiłyśmy razem. Gdy musiałyśmy leżeć w izolatce leżałyśmy razem, pobierali nam razem krew, w izolatce też leżałyśmy razem. To było super. Pewnie nadal byśmy się przyjaźniły, ale niestety los nas rozdzielił. Nadal o Niej myślę i ona na pewno o mnie też.

W szpitalu odwiedzały mnie różne Potwory. Czy chcecie może je zobaczyć? I dowiedzieć się jak sobie z nimi radzić, gdyby was też odwiedziły? No to dalej - chodźmy! Opowiem wam trochę o nich…

Pierwszy odwiedził mnie Tęsknotus za Rodzinus. Jest to potwór przez którego tęsknimy za rodzicami i ogólnie za rodziną. Ma dużą głowę, cztery oczy, uszy, smutną minę i ciągle płacze. Gdy zostałam pierwszy raz sama na noc strasznie się bałam i bardzo tęskniłam. Chciałam wyjść i nigdy tam nie wrócić… Pewnie wiecie jak to jest…

Wtedy najlepiej nie myśleć o niczym. Wiem, że to trudne... Jest jeszcze jeden sposób. Jeśli macie swoją ulubioną przytulankę - przytulcie się do niej, a jeśli nie macie - poproście rodziców żeby dali wam coś co nimi pachnie np. chustę mamy lub krawat taty ;)

Drugi to Wynikus. Wasi rodzice na pewno wiedzą jak to jest czekać, czekać i czekać na wyniki. Wydaje się wtedy, że czekamy całą wieczność. Podobnie jest z kroplówką - patrzysz na nią, a ona kapie… za minutę kolejna kropla… i kolejna… MOŻNA DOSTAĆ SZAŁU!!! Kiedyś moja mama napisała mi sms'a spod laboratorium, że zapuszcza tam korzonki. Dlatego ten potwór zamiast płytek na grzbiecie ma stokrotki :)

Najlepiej wtedy czymś się zająć np. policzyć kafelki na podłodze, zobaczyć ile jest blond pań lub rudych, albo po prostu z kimś pogadać. Mi zawsze pomagał batonik z automatu na dole, przynajmniej wtedy – gdy nie byłam na specjalnej diecie ;)

Przedstawiam naszego trzeciego gościa Nudnatora. Na pewno zdarzyło wam się nudzić w szpitalnych progach. Ten potwór odwiedzał mnie najczęściej. Nie ma od niego ucieczki - prędzej czy później odwiedzi Was i wtedy BUM! NUDA!

Niestety nie wiem jak go się pozbyć. Czasem gdy się nudziłam – zasypiałam, ale bardzo rzadko bo wiadomo - dzieciaki nie lubią spać! Gdy nie spałam oglądałam filmy, rysowałam, grałam z pacjentami w różne gry planszowe itd. Często bawiłam się z Wiki, że zakładam port lubwenflon Groszce (mojej przytulance, którą muszę przyznać - mam do dziś :)

A oto nasz szanowny Rezonator. Gdy pierwszy raz miałam mieć dwudziestominutowy rezonans STRASZNIE SIĘ BAŁAM!!! Najbardziej tego, że będzie mi się chciało siku, że coś mnie zaswędzi, albo że po prostu się ruszę! To było straszne…

Wiecie co zrobiłam? Narysowałam go, zgniotłam, włożyłam do zamrażarki na 2 godziny, wyjęłam, podarłam i wyrzuciłam go w worku do śmietnika na ulicy żeby mnie już nigdy nie odwiedził. I wiecie co? Pomogło!!! Spróbujcie sami ;)

Piątym potworem jest Neupogenus Podskurnus. Kiedyś dostawałam takie zastrzyki „neupogeny”, które dodawały leukocytów. Strasznie ich nie lubiłam…

Pewnego dnia narysowałam go i spaliłam. Zastrzyków nie przestawali mi dawać, ale tak trochę
mniej bolało ;)

Szósty Pan to Nikt nie Mówi. Ten potwór powstał przez to, że czasami nikt nie chciał mi czegoś powiedzieć np. o nakłuciu lub zastrzyku. To nie jest miłe, mówię wam…

Jaki jest na niego sposób? Jeśli jesteście rodzicami to nie ukrywajcie przed dziećmi, że coś się zdarzy, bo to i tak się wyda, a dzieci będą potem jeszcze bardziej smutne że je okłamaliście. A jeśli jesteście dziećmi to zabijcie go szczerą prawdą - lepiej mówić prawdę…

Ostatnim potworem jest Łysolek - gdy miałam chemioterapię wypadły mi wszystkie włosy. Myślałam, że wszyscy będą się śmiać i mówić, że jestem chłopakiem, ale tylko trzy osoby się pomyliły ;)

Jeśli wypadną wam włosy to po prostu nie przejmujcie się jeśli ktoś was pomyli z chłopakiem (to dotyczy tylko dziewczyn) - z pewnością byłybyście najładniejszym chłopakiem ;)